Czwartkowy wieczór w kieleckiej Hali Legionów to istne starcie gigantów. Mistrzowie polski, wicemistrzowie Europy podejmowali brązowych medalistów z Kolonii, wicemistrzów Niemiec — ekipę THW Kiel. Na papierze, to drużyna ze stolicy świętokrzyskiego była faworytem w tym starciu. Tym bardziej że drużyna z Kolonii nie wygrała w Kielcach od 11 lat. I ten licznik będzie bił nadal! Kielczanie znowu byli górą i podtrzymali wspaniałą serię. O wyniku spotkania zadecydowały ostatnie minuty meczu. Szczypiorniści Łomży Industrii Kielce pokonali Kolonię 40:37, chociaż ostatecznie takiej przewagi nikt się nie spodziewał.

Pierwsza połowa

Kielecka drużyna zaczęła mecz z przytupem. Pierwsze dwie bramki w czwartkowy wieczór zdobył Arkadiusz Moryto, karnego obronił Wolff i po kilkudziesięciu sekundach było już 2:0. Jak się później okazało, to było najwyższe prowadzenie którejś z drużyn w pierwszych trzydziestu minutach. Mecz przebiegał w szalonym tempie, a najlepiej o tym świadczy fakt, że po 16 minutach gry kibice na Hali Legionów obejrzeli już 24 bramki! I tak. To nie był najlepszy mecz w obronie, ale nie można odmówić mu emocji. Rywalizacja do końca pierwszej połowy toczyła się w rytmie “gol za gol”. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 19:19.

Druga połowa

Po powrocie do gry wydarzenia na parkiecie działy się jeszcze szybciej, chociaż role nieco się odwróciły. Kielczanie musieli gonić wynik. Momentami przegrywali nawet dwiema bramkami. Niemcy również nie potrafili zbudować większej przewagi, chociaż często sięgali po manewr gry w ataku 7 na 6 (dokonywali zmiany bramkarza na dodatkowego gracza z pola). Licznik kręcił się jednak wokół remisu.

Kluczowe ostatnie minuty

Na 10 minut przed końcem meczu niemiecka drużyna prowadziła dwiema bramkami (32:30), a kielczanie dalej gonili wynik. I chociaż szybko doprowadzili do kolejnego remisu w tym starciu, to o czas poprosił trener Iskry — Tałant Djuszebajew. Jego uwagi widocznie okazały się bardzo cenne, bo pięć minut przed końcem Kielce znowu były na prowadzeniu (36:35). Niespełna dwie minuty przed końcem, przy stanie 38:37, Andreas Wolff zamurował swoją bramkę. Obronił rzut drugi w tym meczu rzut karny! Równo minutę przed końcem Łomża Industria za sprawą Alexa Djuszebajewa wyszła na dwubramkowe prowadzenie. W ostatniej akcji meczu przeciwników Wolff znowu był górą. I znowu do bramki trafił Alex Djuszebajew, ustalając wynik spotkania! 40:37! Wielkie zwycięstwo mistrzów polski, mimo słabszej dyspozycji w obronie.

To był pokaz bardzo dynamicznej, bardzo dobrej piłki ręcznej. THW Kieł zdobył 37 bramek, a przecież Andi Wolff obronił 20 rzutów. To niesamowite. To tylko pokazuje, jak szybki stał się handball i jak bardzo dobrze fizycznie przygotowani są zawodnicy. Widowisko było fantastyczne i cieszymy się, że dwa punkty zostają w Kielcach. Brawa dla wszystkich moich zawodników, że wytrzymali wysoki poziom całego meczu. Przeciwnik miał dużo szczęścia, bo zanotowali dużo zbiórek, ale i nam dopisało szczęście, bo mieliśmy znakomicie dysponowanego Andreasa Wolffa. Jestem bardzo zadowolony ze swojego zespołu.

Talant Dujshebaev, trener Łomża Industria Kielce

Nie-sa-mo-wi-ty Wolff!

Andreas Wolff — to nazwisko powinien znać każdy, kto chociaż trochę interesuje się piłką ręczną. Ale jeżeli jakimś cudem nie znał, to po tym meczu na pewno zapadnie mu w pamięć. To najjaśniejsza gwiazda meczu z Kolonią. DWADZIEŚCIA obronionych piłek i obronione dwa karne powinny mówić same za siebie. Kapitalne parady bramkarskie nie raz ratowały świętokrzyski zespół, a jego podwójna obrona z 20 minuty 1 połowy powinna zostać umieszczona w TOP 5 obron 4 kolejki Ligi Mistrzów.

Foto: Anna Benicewicz-Miazga, Łomża Industria Kielce